Dzieci ulicy w Kenii dziękują parafii NCiK Chrystusa
Ks. proboszcz udał się na wizytację do Kenii, by sprawdzić jak są wydawane pieniądze przesyłane przez naszą parafię dla dzieci ulicy.
Oto jedna z “łodzi z Morza Śródziemnego”. Na razie jeszcze na lądzie. Większość z nich przeszła terapię i już nie wąchają kleju. To najtańsza forma “narkotyku” na jaką ich stać. Nasza parafia przesyła pieniądze dla księdza Barnabasa, który się nimi opiekuje, żeby mieli co zjeść i żeby przeszli odwyk. Lepiej nad nimi pracować na miejscu – w Kenii, żeby tu chcieli i mieli możliwości pracować, a nie ciągnęli się na północ – do Europy.
Miedzy innymi dzięki nam 3 lata temu wysłano ich na turnus odwykowy. Potem znaleziono im kursy, skończyli szkołę, mają zawód, ale mówią, że, aby pracować trzeba mieć znajomości lub, na przykład własne narzędzia. Więc znów wrócili na ulicę.
Ken dzięki nam przeżył odwyk i zrobił prawo jazdy. Ale nie może znaleźć pracy, bo nikt nie chce mu dać samochodu do ręki. Nikt mu nie ufa.
Wąchają klej w butelkach, bo ich nie stać na inne narkotyki. I to im wyżera mózgi.
Dwa lata temu udało się im wysłać wszystkich chłopców z tego miasta na odwyk. Tylko 5 wróciło na ulicę. A większość tych, którzy jednak wrócili na ulicę przynajmniej już nie wącha kleju. A ci wszyscy – to są nowi po 2 latach.
Tu – w centrum odwykowym 2 chłopców których udało się uratować, także dzięki naszym pieniądzom. Na zdjęciu: po mojej prawej jest wychowawca – Joseph psycholog, po lewej ksiądz Barnabas, który zebrał tych chłopców z ulicy, obok niego ksiądz Mauricio z Włoch który prowadzi ośrodek; dalej Brandon, który chce zostać hydraulikiem i Jeffrey, który chce zostać stolarzem.
Maurine przed wejściem do Politechniki, w której studiuje budowlankę. 3 lata temu zabrana z ulicy. Ks. Barnabas opłaca jej studia. Dziewczyna mówi, że, jak skończy studia pomoże księdzu Barnabasowi budować Centrum Rehabilitacji dla street boysów. Jeżeli będą pieniądze… O co się módlmy w naszej Kaplicy Adoracji. A kto jest w stanie – niech wesprze tutaj.
Ps. Tym starszym powiedziałem, żeby zaczęli od zbierania śmieci i posprzątania terenu, na którym śpią, za przystankiem autobusowym. Powiedziałem, że następnego dnia przyjdę i sprawdzę czy to zrobili – to będzie znak czy naprawdę chcą zmienić swoje życie. Dziesięciu z nich posprzątało na tyle, że dałem im pieniądze, żeby mieli doświadczenie, iż za pracę jest zapłata. Ks. Barnabas powiedział że wystarczy im na kolację dla dziesięciu.
ks. Piotr